Na początku to miała być Jabłeczna. Jednak ze względu na bliskie położenie względem granicy, metropolita Bazyli, zaproponował aby studenci z Warszawy, Wrocławia, Drohiczyna, Białegostoku oraz Bielska spotkali się na św. Górze Grabarce. Tym samym w pobliżu monasteru dało się słyszeć stichiry Paschy, niosące wieść o Zmartwychwstałym Chrystusie. Część młodzieży skorzystała z udostępnionych, przez matuszke Barbarę, miejsc do spania, a część rozbiła namioty. Podczas tych kilku dni zrodziła się więź między pielgrzymami a Górą. Dało się odczuć, że tworzą oni jedną wielką rodzinę, a gdy przyszedł czas powrotu, wszyscy rozstawali się ze łzami w oczach i obietnicą, że jeszcze tutaj wrócą.

Rok później, zaczęto przygotowania do drugiej ,,majowej”. Jednak tym razem włożono w przygotowania znacznie więcej pracy oraz wysiłku. Tym samym zaczęto przygotowywać referaty, organizować sprzęt nagłaśniający, w tym m.in. mikrofony, magnetofony. Organizatorzy zaczęli również poszukiwania namiotu, który miał chronić zebranych przed niespodziewaną zmianą pogody. 

O, to musi być duże wesele – komentowali pracownicy wypożyczalni.

Pierwszym znaczkiem, który miał identyfikować to wydarzenie był czarno-biały rysunek Grabarki, który wykonał Piotr Sorokin oraz maleńkie zdjęcia Jarka Makala. Długo zastanawiano się do czego je przyczepić. Pomogła Irena Kondraciuk, przynosząc stare plakietki z napisem ,,Lato z SZSP”. Jednak był problem z ich powierzchnią, do której fotografii nie chciały przystawać. Jurek Andrejuk podjął nawet próby ich gotowania, w nadziei że zmienią kształt pod wpływem temperatury. Dopiero później Jarek znalazł klej, który załatwiał sprawę. 

Pielgrzymi przybywali z całej Polski. Ze wschodu, zachodu, północy i południa. Razem się modlili, przystępowali do priczastija oraz mówili o prawosławiu. Wszystkim udzielała się ogromna radość. 

Podczas jednego z referatów zebrani usłyszeli o prawosławnej organizacji młodzieżowej, która nazywa się Syndesmos. Tym samym padł pomysł, aby w Polsce utworzyć Bractwo. Nie czekając długo, władyka Szymon otrzymał list z prośbą o błogosławieństwo na ten pomysł. 

W późniejszym czasie nastąpił stan wojenny, który utrudnił pracę i organizację wydarzeń Bractwowych. Także ówczesne władze nie były przychylne tej formie działalności. Studenci musieli przerwać naukę i rozjechali się do domów. Jednak już w 1982 udało się ponownie powrócić, w nadkomplecie, aby po raz kolejny przygotować Paschalną Pielgrzymkę na św. Górę Grabarkę. Grzegorz Chomczyk wyruszył najwcześniejszym pociągiem, tuż po godzinie policyjnej. Miał ze sobą ogromny plecak, a w nim wzmacniacze, mikrofony kable.

Już na Centralnym cię zrewidują i aresztują – mówiła mama.

Udało mu się jednak dojechać szczęśliwie. W związku, z nieustannym brakiem potrzebnych części, trzeba było, co chwilę coś naprawiać na kolejnych drzewach. Trwało to nawet do kilkunastu godzin dziennie. Nieoceniona okazała się pomoc o. Anatola Szydłowskiego z parafii na Woli, który wspierał finansowo młodzież oraz pożyczał samochód ciężarowy. 

Na Górze pojawiły się także nowiutkie parniki, dzięki Aleutynie Romaniuk, które połyskiwały na słońcu i umożliwiły przygotowanie posiłków pielgrzymom. Zapach zupy jarzynowej albo kapuśniaka roznosił się po całym terenie monasteru. Pojawiła się również stołówka. Drewniana konstrukcja z naciągniętą folią, a pod nią stoły i przybite do pieńków ławki. Wszystko to zrobione własnoręcznie.

Wraz z kolejnymi ,,majowymi” rosła liczba uczestników, która sięgała od 800 do nawet 2000 osób. Spotkania w tak dużym gronie przyczyniały się do odnowy eucharystycznej. Kontakt z innymi młodymi prawosławnymi kształtował również tożsamość religijną.

Zaczęto otwarcie mówić o naszej wierze – mówi Sławomir Makal. 

Dzięki ,,Majowej” i poruszanym na niej tematom wzrastała nasza wiara i wiedza. Tym samym każda z pielgrzymek zaczęła otrzymywać motto, które po dzień dzisiejszy jest wybierane ze stron Biblii otworzonych po modlitwie. 

Przez kilka lat odbywały też ogniska ,,świeckie”, które organizowano nad rzeczką, gdzie nagłośnienie oraz oświetlenie trzeba było ciągnąć na znaczne odległości, co również stanowiło wyzywanie organizacyjne. Podczas nich odbywały się konkursy, w których do wygrania był np.kilka kilogramów sera. 

Każda pielgrzymka wiązała się z dużym poświęceniem oraz pracą, bez których nie udałoby się zorganizować tego wydarzenia. Jednak wspólny cel jednoczył rzesze osób. Także dzięki postawie matuszki Barbary, każdy czuł się jak u siebie i każdy mógł wnieść propozycje do programu.

Postawmy krzyż – pewnego razu ktoś zgłosił.

Kto dziś pamięta gdzie stoi ?

W międzyczasie zaczęto organizować obozy, w tym wędrowne. Jednak wiązało się to z problemami ze strony władz państwowych, ale również brakiem zaplecza w postaci ośrodków, gdzie można było się zatrzymać. Z nieoczekiwaną pomocą pospieszyła matuszka Ludmiła, przełożona monasteru na Grabarce, która przekazała stary drewniany dom, znajdujący się na św. Górze. Wymagał on wielu napraw i prac, jednak wspólnymi siłami Bratczyków, udało się go doprowadzić do stanu używalności. 

Zredagowano na podstawie tekstu Ałły Matreńczyk

Wspomnienia

Pielgrzymka Paschalna była i wciąż jest jednym z ważniejszych punktów w moim kalendarzu. Była możliwością wspólnego modlitewnego spotkania się młodzieży z całej Polski, pokazania, że Prawosławie nie ogranicza się tylko do Białostocczyzny. Młodzież przyjeżdżająca z zagranicy była w szoku – skąd w Polsce (pokomunistycznej Polsce) tylu wiernych. Przygotowywaliśmy spotkanie dużo wcześniej, aby można było przyjąć około 2000 osób. Sprawy techniczne związane z podziałem pola namiotowego na sektory, oświetlenie, nagłośnieni, nakarmienie tylu ludzi było na naszych barkach. Do dziś wiosenny majowy wieczór pozostawia swój ślad w naszym życiu. 

Andrzej Cetra

Dla mnie Majowa była, jest i będzie najbardziej radosnym wydarzeniem w kalendarium BMP w Polsce – możliwością spotkania się z nowymi i starymi znajomymi z całej Polski w niezwykłym miejscu, zjednoczeniem się w paschalnym okresie poprzez wspólną modlitwę, a także okazją do spędzenia czasu w niecodzienny sposób. Rozbrzmiewające na każdym zakręcie Świętej Góry Grabarki ”Christos Woskresie! Woistinu Woskresie!” zamiast zwykłego powitania ”Cześć!” wypowiadane przez młodych ludzi przynosi radość i sprawia, że paschalny okres odczuwa się jeszcze intensywniej. Majowa jest dla większości – wyłączeniem są organizatorzy Pielgrzymki – beztroskim czasem, podczas którego można naładować na jakiś czas akumulatory duchowe. Moja rada: skorzystajcie z tego czasu w maksymalnym stopniu tak, by przez kolejny rok z niecierpliwością czekać na kolejną Majową – ja tak czekałam.

Olga Iwaniuk

W okresie gdy byłem wiceprzewodniczącym a później przewodniczącym Bractwa, to było przede wszystkim największe wyzwanie organizacyjno-logistyczne (“w porywach” przybywało wówczas na majowe spotkania około 3 tys. osób), którego celem była integracja prawosławnej młodzieży w Cerkwi, aby mogła ona odnaleźć się w Niej i oddychać duchem Cerkwi. Później, gdy już nie byłem działaczem, Majowa stała się dobrym pretekstem do odwiedzania Grabarki w celu wspólnej modlitwy z młodszymi Bratczykami i spotkania starych przyjaciół.

Jarosław Charkiewicz

Od pierwszego spotkania młodzieży na Grabarce w 1980 r. “Majowa” była dla mnie wyczekiwanym, radosnym świętem. Była spotkaniem z Bogiem w Eucharystii i z duchownymi , którzy mówili o najważniejszych rzeczach. Była także swobodnym spotkaniem w gronie młodzieży prawosławnej, gdzie można było razem być na nabożeństwie, rozmawiać po “swojemu”, śpiewać ”swojskie” piosenki, wołać “Chrystos Woskresie” i być rozumianym bez zbędnych wyjaśnień.

Ihumenia Hermiona

W czasie drugiej majowej pielgrzymki zdecydowaliśmy się wystąpić o uznanie Bractwa Młodzieży Prawosławnej jako ogólnopolskiej cerkiewnej organizacji. Dla nas ,,majowa” pielgrzymka była, mam nadzieję, że tak jest i dzisiaj, najważniejszym wydarzeniem w działalności Bractwa. Na pierwszym walnym zgromadzeniu Bractwa ś.p. matuszka Barbara wyciągnęła (spośród trzech) karteczkę z moim nazwiskiem. Zostałem przewodniczącym Bractwa, które zmieniło moje życie. Bez pierwszych majowych pielgrzymek Bractwo na początku lat 80. zapewne by nie powstało a bez Bractwa nie byłoby także “Przeglądu Prawosławnego”, a ja z całą pewnością nie trafiłbym do polityki.

Dziękuję Bogu za wszystko co dane mi było przeżyć na majowych pielgrzymkach i proszę obecnych liderów Bractwa o kontynuowanie spotkań młodzieży na Św. Górze Grabarce gdzie tak wielu w bezpośredni sposób odczuwa piękno i świętość naszego prawosławia.

Eugeniusz Czykwin

Byłem uczestnikiem w 1980 roku pierwszej Paschalnej Pielgrzymki Majowej na Św. Górę Grabarkę. W tym okresie, młodzież prawosławna z różnych części Polski potrzebowała takiego spotkania. Święta Góra nas przyjęła, złączyła, zjednała. Każdego roku jadąc w tym okresie na “majową” czujemy potrzebę i radość spotkania liturgicznego i braterskiego z pieśniami paschalnymi płynącymi z naszych ust i serc. Pielgrzymki stały się początkiem do powstania ruchu młodzieży prawosławnej – Bractwa Młodzieży Prawosławnej – który po prawie 40 latach jest (dzięki Bogu) nadal dla wielu młodych ludzi bardzo ważnym etapem w poznawaniu wiary, tradycji, w kultywowaniu tego co nam przekazali rodzice, dziadkowie całe pokolenia naszych przodków.

ojciec Aleksy Andrejuk

,,Majowa” była wydarzeniem, na którym obowiązkowo trzeba było być. Była to okazja do spotkania się z rówieśnikami z innych regionów Polski, w tak radosnym paschalnym okresie. Była okazją (w czasach gdy nie było internetu, dostępnych telefonów komórkowych, nie było różnego rodzaju forum społecznościowych) do nawiązywania znajomości. Okazją do spotkania młodych ludzi, którzy w większości mówią „po swojemu”.

matuszka Ludmiła Andrejuk

To dzięki temu, że uczestniczyłam w młodzieżowych pielgrzymkach w okresie paschalnym na św. Górę Grabarkę poznałam wyjątkowych ludzi i autorytety naszej Cerkwi w Polsce. To oni mnie wzmacniali w wierze prawosławnej swoją gorliwością modlitewną i wiedzą teologiczną. Był to także czas na nawiązywanie i budowanie przyjaźni, które w wielu przypadkach przetrwała próbę czasu i odległości.

matuszka Irena Szczur

 ,,Majowa” dawała mi kolejną możliwość stąpania swoimi nogami po Świętym Miejscu, jakim jest niewątpliwie Święta Góra Grabarka oraz otwierała moje duchowe oczy na piękno tego miejsca. Była ciągłym rozbudzaniem i pogłębianiem mojej wiedzy i miłości do Św. Prawosławia. Stanowiła dla mnie cenną wskazówkę w wyborze drogi życiowej, a dzięki Paschalnym Pielgrzymkom moje życie stawało się coraz ciekawsze. Dawała również możliwość przeżywania radosnych chwil okresu paschalnego w ramach wspólnej modlitwy, poprzez udział w nabożeństwach. Wniosła wkład w kształtowanie mojego rozwoju duchowego i umożliwiła poznanie wielu wspaniałych młodych ludzi, z którymi utrzymuję kontakty do dzisiaj.

matuszka Irena Godun

Lata kiedy przyjeżdżałem na „Majową” to okres szczególny w życiu naszego kraju. Ruch społeczny jaki wtedy się rozwijał nie ominął też naszego środowiska a szczególnie młodzieży. W latach osiemdziesiątych przyjeżdżało tutaj ponad 2000 młodych ludzi odczuwających poczucie wolności i bliskości Cerkwi. Często bardzo różnych, ale chcących być razem w tym paschalnym czasie. Dla wielu z nas były to pierwsze i często jedyne noce pod namiotem w tak szczególnej atmosferze modlitwy i spotkań z rówieśnikami.

W latach 1988-1992 byłem głównym koordynatorem służby porządkowej w czasie Pielgrzymki. Było to zadanie bardzo odpowiedzialne i trudne. Zwiększająca się liczba uczestników powodowała, że przyjeżdżały tam też osoby szukające rozrywek niekoniecznie duchowych. Pamiętam, że w pewnym momencie zadecydowaliśmy o potrzebie zatrudnienia profesjonalnej ochrony, gdyż sami siłami społecznymi nie byliśmy w stanie ogarnąć tak wielkiej grupy młodych ludzi. Nasze starania w utrzymaniu ładu i porządku przyniosły skutek. Każdy pielgrzym czuł się bezpieczny i spokojnie mógł uczestniczyć w nabożeństwach i spotkaniach pielgrzymkowych.

Obserwując Pielgrzymki Majowe z dzisiejszej perspektywy jestem bardzo szczęśliwy, że to już 40 lat, a co roku przyjeżdża rzesza młodych ludzi, która kultywuje nasze tradycje i dorobek. Uczestnicząc w nabożeństwach pielgrzymkowych czy wspólnych posiłkach tworzą wspaniałą wspólnotę. Cieszę się też, że punkty programu które myśmy zaproponowali są realizowane do dzisiaj i cieszą się niegasnącą popularnością jak np. „100 pytań do…” (pomysł był zapożyczony z programu telewizyjnego bardzo popularnego w latach 80-tych), grupy dyskusyjne, czy wspólne ognisko.

Marek Masalski

,,Majowa była wspólnym przeżywaniem radości paschalnej, poznaniem wspaniałych ludzi, dzięki którym zrozumiałam wiele z tego, czego nie rozumiałam wcześniej. Umożliwiła również włączenie się we wspólną modlitwę, poznaniem ścieżek, przez które można iść ku lepszemu.

Dorota Balicka

Paschalne pielgrzymki młodzieży na Świętą Górę Grabarkę były dla mnie okazją do nawiązania nowych i pielęgnowania starych znajomości z prawosławną młodzieżą z zagranicy. “Majowa” była wydarzeniem znanym w środowisku Syndesmosu – Światowego Bractwa Młodzieży Prawosławnej. Podczas tych spotkań na Świętej Górze, jak nigdzie indziej w kraju, można było doświadczyć uniwersalizmu prawosławia.

Łukasz Nazarko

Zawsze wg. mnie największym wyzwaniem przed organizatorami Pielgrzymki Paschalnej było to, czy dostosowywać się do zmieniającej się młodzieży, czy też starać się nakłonić młodzież do obowiązującej formuły. Myślę, że nadal jest to wyzwanie przed którym stoicie jako Zarząd, ale też i nasze duchowieństwo.

Pielgrzymkę Paschalną z perspektywy minionego czasu postrzegam w 3 wymiarach. Urodziłem się w Dąbrowie Białostockiej i w latach 90-tych ubiegłego wieku reaktywowaliśmy tamtejsze Bractwo Młodzieży Prawosławnej, wtedy o Paschalnej Pielgrzymce słyszeliśmy tylko z opowiadań. Pierwsza „majowa” to udział jako uczestnik, można by powiedzieć obserwator – wszystko było nowe, fajne, przyjmowane bezkrytycznie. Drugi wymiar to wsparcie działki zagranicznej, wtedy jako członek Zarządu Bractwa Diecezjalnego (DBG) pomagałem organizować uczestnictwo, w Pielgrzymce Paschalnej, gości zagranicznych. Trzeci wymiar to pełne zaangażowanie się w organizację już jako członek Zarządu Centralnego, a potem Przewodniczący. W owym czasie, dla nas młodych Bratczyków był to nadzwyczajny czas, gdy wchodziliśmy w dorosłość przez działanie, ucząc się wiele, nie tylko jak skutecznie zarządzać ludźmi, materiałami, ale co najważniejsze poznając żywe Prawosławie. Teraz jeśli jeszcze mam okazję, uczestniczę w Pielgrzymce jako uczestnik, nieraz ze swoimi dziećmi i żoną. Z perspektywy czasu „majowa” była dla mnie nauką życia w wielu aspektach i tym dla mnie pozostanie.

Dariusz Żdanuk

Majowa pielgrzymka, była wydarzeniem, na które wyczekiwało się przez cały rok. Szczególne było przygotowanie pielgrzymki – nabożeństwa jeszcze w ciszy monasteru i praca. Stawianie wiat przeciwdeszczowych, oświetlenie, nagłośnienie i integracja z okolicznymi mieszkańcami. Szczególnie pamiętam p. śp. Andruszkiewicza, który za każdym razem “ofiarowywał” drewno na wiaty (pytaliśmy dopiero później czy można), oraz starszy pan Sutyniec, który pomagał nam wraz ze swoim koniem. A potem tłumy młodzieży – niezapomniane wrażenie, które chyba pozostanie już wspomnieniem.

Mirosław Czapkowicz

“Oknem” na Prawosławie w Polsce i Zagranicą poprzez przedstawiane informacje oraz kontakty z młodzieżą z różnych zakątków naszego kraju i innych państw.

Głębszym poznaniem Prawosławia i uświadomieniem Jego istoty i roli jako Cerkwi-Kościoła założonego przez samego Jezusa Chrystusa.

Jednym z “impulsów”, który spowodował jeszcze bardziej aktywne włączenie się w życie Cerkwi poprzez uczestnictwo w działalność młodzieży prawosławnej w wymiarze przede wszystkim diecezjalnym, ale także ogólnopolskim.

Poznaniem kultury mniejszości narodowych w Polsce “od zawsze” związanych z Prawosławiem i ugruntowaniem własnej tożsamości narodowej.

Ważną “szkołą życia” w związku z pełnieniem przez wiele lat na “Majowej” obowiązków szefa służby porządkowej.

Sławomir Nazaruk

Grabarka była miejscem gdzie poznałem wiele nowych osób, które myślą i działają podobnie do mnie. Miejscem wzrostu duchowego ale i miejscem, gdzie wykształciłem się jako lider. Najpierw jeździłem na nią z bractwem parafialnym ze starszymi kolegami. Później któregoś roku miałem z Adamem Pawłowskim pomagać w nagłośnieniu i oświetleniu pola namiotowego i całej góry. Wtedy na Grabarkę przyjeżdżało ok. 3 000 osób, a my tydzień wcześniej mieliśmy pomagać dla Andrzeja Cetry w tym zadaniu. Na miejscu okazało się, że Andrzej nie mógł przyjechać. Do dzisiaj nie wiem jak nam się udało połapać w gąszczu kabli, które znaleźliśmy w domu pielgrzyma oraz jak duże głośniki zawisły wokół cerkwi, a tym samym pole namiotowe przez 3 dni miało światło i nagłośnienie i nikomu nic się nie stało. Z Bożą pomocą, dwóch studentów informatyki poradziło sobie z typowo elektronicznym zadaniem. To jeden z wielu przykładów jak działalność w bractwie uczy życia, zaradności i odwagi w podejmowaniu się zadań, które wydają się ponad nasze siły. Mam nadzieję, że obecnie młodzież również staje przed takimi wyzwaniami bo to jest tez ta część, którą najlepiej i najczęściej się wspomina.

Alik Wasyluk