Drodzy Czytelnicy strony internetowej Bractwa Młodzieży Prawosławnej w Polsce! Z okazji zbliżającej się 45. rocznicy powołania do życia BMP Waszej uwadze proponujemy cykl krótkich tekstów, mających przybliżyć historię naszej organizacji. Ich podstawę stanowić będą wywiady z założycielami i pierwszymi członkami Bractwa przeprowadzone w ramach prac nad powstającym właśnie albumem jubileuszowym, materiały z naszego archiwum oraz, będąca jedynym dotychczas opracowaniem poświęconym naszej historii, książka Jarosława Charkiewicza – “Bractwo Młodzieży Prawosławnej w Polsce: statystyczno-historyczny zarys działalności organizacji w latach 1980-1994” (Białystok, 1995). Każdy z tekstów opatrzony będzie archiwalnymi fotografiami, udostępnionymi przez byłych działaczy Bractwa na potrzeby albumu. Życzymy przyjemnej i owocnej lektury!
***

W pierwszym majowym spotkaniu na Świętej Górze Grabarce w 1980 r., oprócz młodzieży z okolicznych miejscowości i grupy z Warszawy, wzięła udział także jedna osoba z odległego Wrocławia – Irena Dudycz. Rok później, natychmiast po powrocie z II Paschalnej Pielgrzymki Młodzieży, udała się do kancelarii arcybiskupa wrocławsko-szczecińskiego Aleksego (Jaroszuka) z prośbą o błogosławieństwo na rozpoczęcia działalności Bractwa we Wrocławiu. Otrzymała je już 7 czerwca 1981 r., co czyni wrocławską komórkę pierwszym oficjalnie funkcjonującym terenowym oddziałem Bractwa. 

W kolejnym odcinku “Kroniki z dziejów BMP” prezentujemy Wam wywiad z p. Ireną Dudycz-Hunczak, przeprowadzony przez obecną przewodniczącą Bractwa Diecezji Wrocławsko-Szczecińskiej, Natalię Szpytko.

Jak to się stało, że ma pani za sobą taki wachlarz doświadczeń i przeżyć związany z BMP, organizacją tak aktywną przy naszej Cerkwi? Od czego to wszystko się zaczęło? Co było impulsem, który pchnął panią w kierunku bardzo trudnego w tamtych czasach zadania, jakim było stworzenie prawosławnego ośrodka działalności młodzieży na terenach zachodniej Polski?

Cóż mogę rzecz… chyba tylko prowadzenie Świętego Ducha… nigdy przed tym, zanim zaczęłam się angażować w sprawy naszej prawosławnej młodzieży, nie pomyślałabym, że do czegoś takiego byłabym zdolna, a przede wszystkim odważyła na podjęcie takich wyzwań. Zupełnie przypadkowo ktoś powiedział mi o organizowanej pierwszej pielgrzymce młodzieży na św. Górę Grabarkę. Akurat miałam taką osobistą, wewnętrzną potrzebę udania się w tamtym czasie w to miejsce. Wybrałam się sama, nie mając żadnych znajomości, podróż była bardzo długa, bardzo męcząca, z wieloma przesiadkami. Jechałam w nieznane, nie wiedziałam czego mam się spodziewać, to wszystko było dla mnie wielką mistyką, a jednocześnie uzasadnione potrzebą, by właśnie tam dotrzeć. Jadąc pociągiem do Sycz, przyglądałam się uważnie pasażerom, czy przypadkiem nie jadą w tą samą stronę, co ja. Ale na jednej ze stacji dosiadł się swiaszczennik z młodzieżą i wtedy poczułam, że jedziemy w tę samą, właściwą, stronę. Gdy pociąg zatrzymał się w Syczach, ku mojemu zdziwieniu wysypała się z niego wielka gromada młodych ludzi. Jest to moje pierwsze, najbardziej wzruszające wspomnienie zetknięcia się z prawosławną młodzieżą. Idąc razem z grupą, poznając się nawzajem, większość z nich była zdumiona moim przybyciem z racji tego, skąd przyjechałam. Kiedy jednak dotarłam już z nimi na Grabarkę, poczułam się jak w raju. Te wspomnienia, przeżycia, wewnętrzne poczucie tej emocjonalnej, a przede wszystkim duchowej, przynależności – do tego miejsca i ludzi, jest dla mnie do teraz doświadczeniem nie do opisania.

Czy można zatem powiedzieć, że, tak jak całe Bractwo wywodzi się ze spotkania prawosławnej młodzieży na Grabarce, tak i pani poczuła w tamtym momencie potrzebę przeniesienia tej atmosfery na nasze tereny zachodnie, do Wrocławia ?

Tak można stwierdzić, te przeżycia, spotkania z tak niezwykłymi ludźmi, jak sobie uświadomiłam, takimi jak ja, myślącymi zupełnie podobnie, mającymi tak samo mocne przywiązanie i potrzebę bycia przy Cerkwi, można rzecz, że była to taka iskierka do zapoczątkowania większej aktywności młodzieży prawosławnej w naszych stronach. No i tak to się wszystko właśnie zaczęło…

A jak wspomina pani swoje pierwsze spotkania z młodzieżą z całego kraju, ale też i naszego regionu ? Czy trudno było nawiązywać kontakty z nowymi osobami?

Oczywiście, że było bardzo trudno. Same początki są niezwykle, mogłoby się wydawać, absurdalne, ponieważ ja, kiedy pojawił się pomysł by rozszerzyć to grono młodej siły naszej Cerkwi, zaczęłam podchodzić do młodych ludzi w naszej katedrze i zachęcać ich do integracji w Bractwie. Po moich namowach w 81. roku, to już było po uczestnictwie w drugiej pielgrzymce młodzieży na Świętą Górę Grabarkę, postanowiliśmy zwrócić się do śp. władyki Aleksego, aby pobłogosławił nam na założenie Bractwa na naszym terenie. Było to spowodowane także tym, że nie można było założyć Bractwa Centralnego, co wynikało z działania różnych czynników zewnętrznych, w związku z czym po spotkaniu na Grabarce postanowiono, aby rozdrobić to prawosławne zrzeszenie na mniejsze oddziały w poszczególnych diecezjach.

We współczesnym świecie dzięki szeroko rozwiniętym mediom informacje o organizowanych przez Bractwo wydarzeniach docierają do wszystkich członków bez większego problemu. Jak sprawa miała się w czasach, kiedy nie było smartfonów, laptopów, łatwo dostępnej telewizji ? Jak młodzież się komunikowała, szczególnie ta z najodleglejszych terenów naszego kraju, tak jak pani ?

Dlatego tym bardziej były to przepiękne czasy. To prawda, komunikacja była utrudniona, ale uważam, że w żadnym stopniu nie wpływało to na niewiedzę, czy tym bardziej na większą niechęć młodzieży do uczestnictwa w wydarzeniach organizowanych przez Bractwo. Pisano wtedy do siebie nawzajem listy. Do teraz mam ich bardzo wiele. Do niektórych dołączano nawet wiersze, teksty modlitw, pocztówki, pojawiały się i własnoręczne rysunki. Niezwykle miło było nam otrzymać tak starannie przygotowany list z drugiego krańca Polski.

A jak pani radziła sobie w realizowaniu tej ciężkiej misji, której się pani podjęła? Co podtrzymywało panią na duchu i nie pozwoliło poddać się po, jak się domyślam, pierwszych kilku nieudanych próbach – zarówno kontaktu z młodzieżą, zachęcenia ich do działalności w Bractwie, jak i później, podejmowania już większych inicjatyw?

Na początku było bardzo trudno nawiązać jakikolwiek kontakt z młodzieżą z innych parafii. Też z biegiem czasu zrozumiałam, dlaczego sami ojcowie byli często sceptycznie nastawieni do podejmowania jakichkolwiek większych interakcji z młodzieżą, byli po prostu obserwowani. I ja to w pełni rozumiałam. Jednak byli też i tacy, którzy, pomimo przeciwności i zastraszania ze strony władz, niesamowicie angażowali się, pomagali mi docierać do młodzieży i podnosili mnie na duchu swoimi radami, dobrymi słowami i nieograniczoną pomocą. Równolegle w mojej głowie pojawił się pomysł przeprowadzenia pierwszego w Polsce letniego obozu dla prawosławnych dzieci i młodzieży. Jak się później okazało, był to strzał w dziesiątkę jeśli chodzi o nawiązywanie znajomości z tym młodym prawosławnym gronem wiernych. Na tych koloniach wprowadziliśmy zajęcia katechezy, dzieci zaczęły uczyć się śpiewać, przysługiwać i, przede wszystkim, nabierały ogromnego przywiązania i miłości do swojej wiary i Cerkwi Prawosławnej.       Później się okazywało, że dzieci wracały z wakacji do swoich rodzimych parafii i to rodziców ciągnęły do cerkwi na nabożeństwa. To właśnie były takie momenty, które, myślę, podnosiły, dawały mi siłę i wtedy uświadamiałam sobie, że to jest właśnie cel działalności młodzieży na rzecz dobra Cerkwi i przybliżania innych do Boga.

Tekst został opracowany na podstawie materiałów zdobytych w ramach realizacji zadania publicznego “Publikacja albumu pamiątkowego z okazji jubileuszu 45-lecia Bractwa Młodzieży Prawosławnej w Polsce”, finansowanego przez Urząd Marszałkowski Województwa Podlaskiego.